wtorek, 28 maja 2013

Rozdział 3

PJ - Już mała nie płacz - zaczął głaskać mnie po głowie - Mam zadzwonić po Sue, czy idziesz do mnie.
J - Zadzwoń po ciocię.
PJ - Już - wyjął telefon z kieszeni i nadal mnie tuląc wybrał numer - Hej kochanie mam prośbę przyjedziesz po Jewel. Ale jak to. Okej okej - rozłączył się i spojrzał na mnie - Susan pojechała na jakiś tam zjazd managerów czy coś i będzie dopiero wieczorem.
J - Mogę iść do ciebie.
PJ - Chodź - pomógł mi wstać i razem ruszyliśmy do jego gabinetu. Po drodze minęliśmy jeszcze zdziwione One Direction. Nagle Louis odłączył się od nich i podszedł do mnie.
Lou - Jak coś to dzwoń - podał mi karteczkę z numerem - Jesteś moją siostrą i chcę cię poznać, więc - zaczął drapać się w tył głowy - No po prostu dzwoń lub pisz.
J - Dzięki Lou - pocałowałam go lekko w policzek i poszłam za Maksem.
PJ - Chcesz gorącej czekolady?
J - Poproszę - siadłam na krześle i wytarłam mokre policzki. Po chwili w dłoniach trzymałam kubek ciepłej cieczy. Nagle zadzwonił jego telefon. Zaczął rozmawiać. ja w tym czasie wyjęłam z torby rysunek i kredki i zaczęłam malować. Kiedy skończył rozmawiać spojrzał na mnie.
PJ - Nie pogniewasz się jeśli zaraz przyjdzie Simon Cowell.
J - To twoje biuro, a tak poza tym to po co?
PJ - Jako, że chłopcy chodzą tutaj do szkoły to chcemy zorganizować mały x factor u nas w szkole i przyjadą wszyscy finaliści z edycji chłopców jak i sędziowie. No i każdy z ochotników dostanie swojego trenera.
J - Brzmi nieźle - powiedziałam tylko i znów zatraciłam się w malowaniu, a Max zajął się papierową robotą. Jakiś czas później ktoś zapukał do drzwi.
PJ - Proszę - krzyknął, a ja podziwiałam ukończony obrazek.
SC - Dzień dobry - na dźwięk głosu Simona podniosłam głowę do góry. Jak ja go dawno nie widziałam. Od bootcampu gdzie odpadłam minęło 2 lata. To szmat czasu.
PJ - Maksymilian Jackson dyrektor szkoły - przedstawił się oficjalnie, a ja posłałam mu uśmiech.
SC - Simon Cowell - uścisnęli sobie dłonie - A ciebie kojarzę tylko nie wiem skąd - zwrócił się do mnie.
J - Jewel Hunter miło mi - podałam mu dłoń.
SC -Czekaj, czekaj szara myszka z niezwykłym głosem. pamiętam cię odpadłaś w bootcampie bo stwierdziliśmy że nie dasz sobie rady.
J - Zgadza się. Dobra to ja może nie będę przeszkadzać.
PJ - Jedz do domu jak coś potem sprawdzę czy wszystko okej.
J - Pa Max, do widzenia panie Cowell - powiedziałam z uśmiechem i wyszłam. Zaraz jednak zawróciłam się - Przepraszam zapomniałam obrazku - zszokowana zobaczyłam jak Simon stoi z nim w dłoni i się w niego wpatruje.
SC - Śliczny - powiedział tylko i chciał mi go oddać ale powstrzymałam go.
J - Może pan zatrzymać - powiedziałam z uśmiechem.
SC - Na pewno?
J - tak.
SC - A mogę podpis autora.
J - Pewnie - szybko podpisałam i żegnając się wyszłam z gabinetu i ze szkoły. Wkładając słuchawki w uszy włączyłam muzykę i wskoczyłam na deskę. Postanowiłam nie jechać jeszcze do domu, więc skierowałam się na cmentarz do mamy. Po drodze kupiłam 3 białe róże i znicz. Na miejscu zapaliłam znicz i położyłam kwiatki, a sama siadłam na ławeczce obok.
J - Szkoda że cię tutaj teraz ze mną nie ma. Tęsknię za tobą. Teraz chciałabym się do ciebie przytulić i usłyszeć że wszystko będzie dobrze. Ale nie usłyszę już tego z twoich ust. Mogę liczyć na ciocię, Maksa, ale mi tak strasznie ciebie brakuje. Kocham cię mamuś - wytarłam samotną łzę spływającą po policzku - No ale szkoda smutków. Znów spotkam Cher i Rebeckę. Przyjadą do mnie do szkoły. Jestem ciekawa czy będą dla mnie miłe tak jak w X factorze i czy mnie poznają. Przecież dawno się nie widziałyśmy. Może o mnie zapomniały........ 
Posiedziałam u mamy jeszcze ze 2 godzinki po czym wróciłam do domu i zmęczona całym tym pogmatwanym dniem usnęłam na kanapie w salonie oglądając powtórkę "Mam talent".

Przepraszam, ze krótki i głupi, ale nie mam za bardzo czasu na pisanie i weny. przepraszam za to badziewie które napisałam. Liczę na wasze komentarze nawet jakby miały być negatywne.

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 2

Co ja narobiłam. Już od miesiąca pluje sobie w brodę. Jak mogłam potraktować tak mojego brata. Dobra może i nie wiedziałam, że to mój brat, ale nie musiałam się na nim tak wyżywać. Co jest ze mną nie tak. Poprawiłam daszek czapki, po czym z torbą wskoczyłam na deskorolkę w stronę szkoły. Jakie szczęście, że zostały już tylko 2 miesiące nauki. I chill out. Nadal dziękuje mojej rodzicielce, że puściła mnie rok wcześniej do nauki. Podjechałam pod budynek tego więzienia i zdziwiona zauważyłam limuzynę. Oho jakieś gwiazdeczki się pojawiły. Omijając grupę piszczących nastolatek z nadmiarem hormonów pojechałam pod swoją szafkę. Tam wsadziłam swoje książki i deskę, a wzięłam tylko zeszyt i długopisy i kredki. Zadowolona nucąc poszłam pod salę od chemii.  Tam weszłam do klasy i jak zawsze zajęłam swoją ostatnią ławkę. Siedziałam, jak zawsze sama. Nikt nie chciał ze mną siedzieć bo stwierdzili, że jestem za dziwna a hak im w smak. Wyjęłam słuchawki z torby i wsadziłam je do uszu, po czym jak co chemię zaczęłam malować w zeszycie. Właśnie kończyłam cieniować postać, kiedy ktoś wyjął mi słuchawki z uszu.
J - Popierdoliło czy co - wrzasnęłam, a do moich uszu doszedł śmiech klasy. Zdziwiona obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam srogi wzrok pani Flynch.
PF - Łanie to tak mówić do nauczyciela, a poza tym czym ty się zajmujesz dziecko - zapytałam prawie plując.
J - Tym czym trzeba - odpyskowałam. Zaraz jeszcze powie, że mam iść do dyrektora i plan dnia będzie taki sam. Normalnie super.
PF - Pod koniec lekcji zgłosisz się do dyrektora, a teraz słuchaj - odeszła, a ja pokazałam jej fucka. Schowałam słuchawki do torby i wyjęłam kredki. Zaczęłam malować dziewczynę. Nagle drzwi od sali otworzyły się i wszedł pan Jackson nasz dyrektor.
PF - O jak dobrze, że pan jest - powiedziała radośnie i posłała mi chamski uśmieszek.
PJ - Za chwilę Gertrudo najpierw muszę zapoznać klasę z nowymi uczniami - gdy to powiedział do sali weszło 5 typków. Rzuciłam im pogardliwe spojrzenie po czym znów zaczęłam malować. - Droga klaso, jak widzicie teraz będziecie chodzić z One Direction, wiem, że oni są w różnym wieku, ale zostali specjalnie wsadzeni do jednej klasy. Chłopcy siądźcie, gdzie wolne. - powiedział a ja wkurzona zacisnęłam pięści. Zajebiście nie to, że są sławni i pewnie egoistyczni, to jeszcze na dodatek wolne miejsca są tylko ławka przede mną i 2 miejsca w mojej. Ghhhh.
PF - Panie dyrektorze, a więc dobrze się składa, że pan przyszedł - zaczęłam zbierać kredki, kiedy jakiś wyblakły mużdżyn i blondi z żelkami w buzi siedli do mnie.
PJ - Niech zgadnę mam ją zabrać do siebie.
PF - Jakby pan mógł.
J  - Dobra stara ropucho już sobie idę - powiedziałam podnosząc się z miejsca i zabierając swoje rzeczy na co cała moja klasa wlepiła swoje brzydkie gałki oczne - Co się tak lampicie, jak chcecie zobaczyć klowna idźcie do cyrku, albo spójrzcie w lustro - zarzuciłam torbę na ramię i zaczęłam kierować się w stronę psorki i dyrektora.
PF - Hunter bo ci zaraz jedynkę wstawię i uwagę.
PJ - Gertrudo spokojnie ja z nią porozmawiam - powiedział z uśmiechem i wyszedł z klasy. Ja podążyłam za nim. Weszliśmy do jego gabinetu, on siadł na swoim fotelu za biurkiem a ja na mniejszym obok niego.
J  - To co wyścigi na xboxsie - zapytałam z uśmiechem.
PJ - A jak - powiedział zadowolony i podał mi pada. Do końca lekcji zdążyłam wygrać z nim 3 razy.
J - Oj coś ci dzisiaj nie idzie Max - powiedziałam ze śmiechem.
PJ - Uczeń przerósł mistrza - powiedział dumnie. Niestety naszą pogawędkę przerwał dzwonek na przerwę - Musisz już iść jak coś to przyłaź wpiszę ci usprawiedliwienie.
J - Okej pa - powiedziałam przybijając mu piątkę.
PJ - Narka JJ - już wam tłumaczę. Pewnie zastanawiacie się dlaczego mówię do dyrektora Max i gram z nim w wyścigi. Otóż Max ma 32 lata i co najlepsze spotyka się z moją ciotką, więc mam tak jakby u niego fory. Normalnie cud, miód i malinka. Szkoda, tylko, że nie lubię malin. Więc Cud miód i kwaśne robale. W szampańskim humorze poszłam pod klasę od historii. Tam zastałam już nowych uczniów czytaj 5 idiotów którzy aktualnie gwałcili się na środku korytarza.
Li - Mam nadzieję, że nie dostałam żadnej kary - zapytał jeden z nich jak mnie zobaczył. - Tak w ogóle to Liam jestem  - wciągnął do mnie rękę, już chciałam ją uścisnąć kiedy wpadła diva szkolna.
T - Ty chyba oszalałeś Liam, to nic nie warta osoba. Olej ją tak jak to zrobił jej ojciec. Nawet matka uciekła przed nią.
J - Odszczekaj to - wrzasnęłam a wszyscy spojrzeli na nas.
T - A co tak nie było - powiedziała dumnie patrząc na paznokcie.
J - I już kurwa nie żyjesz - wrzasnęłam i rzuciłam się na nią. Zdążyłam uderzyć ją tylko raz gdyż ktoś mnie od niej odciągnął. Był to ten cały Liam.
Lou - Odszczekaj to - powiedział nagle jakiś chłopak. Zdziwiona spojrzałam na niego. To był ten sam chłopak co u mnie w domu. Mój brat - Odszczekaj nie masz prawa nikogo obrażać - powiedział zły, a lokers go przytrzymywał.
H - Zayn pomóż - wrzasnął, a Mulat podbiegł i pomógł go przytrzymać.
Lou - Nie masz prawa - szepnął a po jego policzkach ciekły łzy tak samo jak po moich.
N - Chodźmy z nimi na zewnątrz. Liam podniósł mnie i bez problemu zaniósł na dwór. Cała zaryczana siadłam na schodach. Nagle obok mnie pojawiła się cała 5 tych debili.
N - Mam pytanie co to było?
J - Gówno w papierku jednym zdaniem mówiąc, a i przepraszam za moje ostatnie zachowanie - zwróciłam się do chłopaka w paskach.
Z - To wy się znacie.
Lou - To skąplikowane.
Li - Jak to?
Lou - To moja tak jakby siostra - na ich twarzach można było wyczytać zdumienie.
PJ - JJ  - wrzasnął i podbiegł do mnie - Nic ci nie jest - mocno mnie przytulił do siebie a ja wybuchnęłam płaczem.

DUPA< DUPA< DUPA<DUPA i nie przekonujcie że jest inaczej bo nie jest ja to wiem chyba się wypalam ponieważ piszę coraz gorzej. Przepraszam ;(

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 1

S - Jewel - wydarła się na cały dom - Chodź mi pomóc.
J - W czym - krzyknęłam z mojego królestwa zwanego potocznie sypialnią gdzie znów remixowałam jakąś piosenkę.
S - Pierogi robię - krzyknęła z dołu, a na jej słowa na moim ryjku pojawił się uśmiech.
J - Już lecę - odkrzyknęłam i nie patrząc na to w co jestem ubrana prawie zabijając się na chodach zbiegłam do kuchni - szef kuchni Jewel Jenna Hunter melduje się do gotowości  - powiedziałam salutując cioci.
S - To co lecimy z tym koksem - krzyknęła zadowolona i włączając muzykę zaczęła szaleć. W śpiewno-tanecznym repertuarze zrobiłyśmy farsz z ziemniaków i wygniotłyśmy ciasto. Rzucając się przy okazji mąką. Później zajęłyśmy się ich lepieniem. Gdy pierwsza 10 gotowała już się w garnku ktoś zadzwonił do drzwi.
J i S - Ty otwierasz - krzyknęłyśmy naraz i się zaśmiałyśmy.
S - Skarbie proszę ja tu jedzonka przypilnuję - zrobiła minę szczeniaczka.
J - Niech ci będzie - powiedziałam i wycierając ręce w ścierkę poszłam otworzyć wrota do piekieł. Za nimi stał jakiś nastolatek z postrzeloną fryzurą i szaro-niebieskimi oczami - W czym mogę pomóc - zapytałam uprzejmie.
Lou - Dzień dobry ja szukam pani - zerknął na jakieś zdjęcie - Pani Melisy Hunter - na jego słowach w moich pojawiły się łzy.
S - Skarbie co tak długo - zapytała pojawiają się obok mnie, ale na widok chłopaka stanęła jak zaczarowana.
Lou - Pani Melisa Hunter - zapytał się mojej cioci z nadzieją.
S - Niestety nie, jestem jej siostrą Susan Hunter - powiedziała wyciągając dłoń.
Lou - Louis Tomlinson, a wie pani gdzie znajdę Melisę.
J - Ja ci powiem gdzie na cmentarzu - powiedziałam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem po czym zaczęłam kierować się w stronę swojego pokoju.
S - Jewel wyjaśnij mi co to było - powiedziała uniesionym głosem.
J - Nic - wrzasnęłam i pobiegłam do siebie.
S - A pierogi?
J - Zjedz sama - zła siadłam na parapecie i patrzyłam jak chłopak patrząc na zdjęcie idzie z opuszczoną głową. Czy dobrze postąpiłam? Czy powinnam go tak traktować? Przecież chciał tylko spotkać się z moją  matką. Może jakiś stary klient czy coś. Moja mama jak żyła była bardzo sławną prawniczką. jeździłam z nią po różnych krajach, ale to Polska ujęła nas za serca. Od kiedy tylko pierwszy raz tam pojechałyśmy pokochałyśmy to miejsce, tradycje. Od tamtego czasu w naszym domu często witały pierogi czy Schabowe. Po śmierci mamy, ciocia stara się jak może. A ja jak zawsze wszystkie pieprzę. Z wyrzutami sumienia zeszłam na dół.
J - Przepraszam ciociu  - powiedziałam skruszona, a kobieta podeszła do mnie i mocno do siebie przytuliła.
S - Wiem, że nie jest ci łatwo, ale wiesz co mi zawsze poprawiało humor.
J - Co ? - zapytałam zainteresowana podnosząc głowę do góry.
S - Oglądanie staroci na strychu - powiedziała z uśmiechem, po czym złapała mnie za rękę i razem poszłyśmy na strych. Zapalając wokół siebie mnóstwo świeczek zaczęłyśmy oglądać skarby przeszłości. Nagle w moje ręce wpadł jakiś album ze zdjęciami. Siadłam w okręgu światła i zaczęłam przeglądać. Na pierwszych stronach były zdjęcia jakiejś pary, potem ślub, a potem paręnaście zdjęć dwójki dzieci. Chłopczyka i dziewczynki. Wzięłam jedno do ręki i przeczytałam napis z tyłu "1 urodziny Jewel. Jewel i Louis". Zdziwiona wzięłam kolejne "Louis i kochająca siostrzyczka Jewel", na kolejnym było jak chłopczyk czyta książkę dziewczynce "Zawsze kochający braciszek Lou i Jel". Zdziwiona wzięłam album ze sobą na dół. Podeszłam do cioci która zeszłam zrobić herbatę. Podałam jej trzy zdjęcia.
J - Możesz mi to wyjaśnić - zapytałam.
S - Kochanie ja..... Ja nie wiem od czego zacząć.
J - Najlepiej od początku.
Oczami Louisa
Wczoraj przeglądając stare dokumenty ojca znalazłem swój akt urodzenia. Jakie było zdziwienie kiedy okazało się, że Jey nie jest moją biologiczną matką. Poszedłem z tym do ojca i co się dowiedziałem, że moją matką jest niejaka Melisa Hunter i co najlepsze mam rodzoną siostrę. Dobra mam też 4 inne, ale te jak się okazało są przyrodnie. Pełny nadziei stoję teraz pod drzwiami mojej matki i boję się zapukać. Dobra Loui dasz sobie radę. Śpiewasz w znanym zespole dla tysiąca fanek a boisz się zapukać do drzwi. Nie bądź mięczak. Zapukałem. Drzwi otworzyła mi dość wysoka chuda szatynka i intensywnie niebieskich oczach.
J - W czym mogę pomóc-  zapytała, a do moich uszu doszedł jej melodyjny głos. Rozmowa dalej jakoś się potoczyła. niestety nie tak jak tego oczekiwałem. Moja matka nie żyje. Smutny i zawiedziony patrząc na jej zdjęcie poszedłem na cmentarz aby odnaleźć jej grób i się z nią przywitać. 


Przepraszam dupa wyszła. Miało być inaczej a wyszło inaczej. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam :(

niedziela, 19 maja 2013

Prolog

Dawno, dawno temu w pewnej rodzinie przyszło na świat dziecko. Była to sobie dziewczynka. Dziecię to miało już 2 letniego brata no dobra rocznikowo 3 letniego ale to mały szczegół. Chłopczyk bardzo cieszył się z siostrzyczki. Codziennie czytał jej bajki na dobranoc, pomagał rodzicom, starał się jak mógł. Gdy dziewczynka miała 1,5 roku i cały swój czas spędzała ze starszym bratem rodzice postanowili się rozwieść. Mówi się trudno i jedzie się dalej. Super normalnie. Tylko jest problem bo dziewczynka nigdy nie dowiedziała się, że ma brata. Wychowała ją mama. Niestety 3 lata temu owa kobieta zmarła na nowotwór złośliwy. Dziewczynka rozpaczała straszliwie za mamą. Cały swój czas poświęciła muzyce, nauce i spełnianiu marzeń. Rok po śmierci rodzicielki zgłosiła się do Brytyjskiego X factora. Niestety nie dana jej była kariera muzyka. Odpadła w Bootcampie. Sędziowie stwierdzili, że ma świetny głos, ale jest za młoda i za nieśmiała. Ha ja i nieśmiałość. Tamtej osoby już nie ma. Jest ktoś inny jestem prawdziwa ja. Kochająca ryzyko 18 latka, która nie bawi się lalkami tylko woli samochody, łażenie po drzewach, deskorolki. Plastik i inne tworzywa sztuce nie są dla mnie wolę naturalność. A teraz pioseneczka: Kulfon, Kulfon co z ciebie wyrośnie martwię się już od tygodnia itp..

EPILOG


Był sobie ślub i wesele też, nie tylko u nas. Niall z Kate także wzięli ślub. No i co było dalej hmm niech sobie przypomnę. 8 miesięcy później pojawił się mały Horanek, którego nazwali Kyle. Słodki dzieciaczek naprawdę, aż pozazdrościć. Ha ciekawe czego, 3 miesiące po mojej siostrze sama miałam poród. Urodziłam bliźnięta chłopczyka i dziewczynkę. Nazwaliśmy je Charlie i Holly. Rose była prze szczęśliwa. A kiedy rok później Liam i Danielle postarali się o maleństwo tak samo jak Louis z Eleanor była wniebowzięta. Harry w końcu też doczekał się swojej miłości. Aktualnie jest z Bellą, która już za 2 miesiące rodzi. A ja i Zayn. Powiem jedno jest gorąco i radośnie. Z dnia na dzień nasza miłość rośnie, tak samo miłość do naszych trzech urwisów. Przepraszam czterech, gdyż już za 8 miesięcy na świecie pojawi się kolejne Maliczątko. Mam nadzieję, że reszta całego naszego życia będzie równie kolorowa co teraz i że nasze dzieci będą szczęśliwe i zawsze uśmiechnięte tak jak my teraz.

Dziękuje za czytanie i komentowanie tego opowiadania. Mam nadzieję, że za bardzo nie zanudziłam. Liczę na to, że mnie nie opuścicie i zostaniecie czytać kolejne opowiadanie, które pojawi się tutaj. Mam nadzieję że uda się zaraz dodać bohaterów i prolog. Kocham was i dziękuje z całego serca za wsparcie. Powodzenia w czytaniu nowego opowiadania a teraz piosenka na zakończenie ;)

Rozdział 26

Po drodze spotkałam jednak zapłakaną Kate.
J - Boże co ci się stało - zapytałam i ją przytuliłam a zdezorientowana dziewczyna mocno się do mnie przytuliła.
K - Jestem w ciąży ja sobie nie poradzę - wyszeptała i wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem.
J - KK nie płacz masz mnie, masz Nialla pomożemy ci, a teraz się nie smuć w końcu nie co dzień masz 20 urodziny i dowiadujesz się, że będziesz miała maluszka - powiedziałam z uśmiechem a siostra go odwzajemniła.
K - Dziękuje i kocham cię - powiedziała spokojnie.
J - Ja ciebie też kocham kaczorku a teraz leć do Blondyneczki - cmoknęłam ją w czoło i patrzyłam jak znika w pokoju Nialla. Kiedy bezpiecznie zniknęła u niego za drzwiami poszłam już prosto do pokoju Zayna. po cichu weszłam do pokoju i ze zdziwieniem zobaczyłam, że Zayna nie ma w pokoju - Ooo - powiedziałam nieświadomie,
Z - Nie ładnie tak uciekać - wyszeptał mi do ucha i zaczął mnie całować - Wszystkiego Najlepszego kochanie - powiedział wręczając mi różową róże zaraz po pocałunku.



Cały dzień leniliśmy się z Zaynem w pokoju w międzyczasie przyszli chłopcy i złożyli mi życzenia wręczając prezenty. Wzruszona dziękowałam Bogu za takich przyjaciół. Nagle około godziny 15 Zayn zerwał się z łóżka.
J - A tobie co?
Z - Ubieraj się mam niespodziankę - powiedział uśmiechnięty,
J - A jakaś podpowiedź co do stroju.
Z - Ubierz się w co uważasz za ładne, dla mnie we wszystkim tak wyglądasz.
J - Aha czyli sukienka dzięki kotek - cmoknęłam go w usta i poszłam się ubrać. Kiedy wróciłam do pokoju Ujrzałam ślicznie ubranego Zayna.
J i Z  - Wyglądasz - zaczęliśmy razem i wybuchnęliśmy śmiechem.
Z - Wyglądasz cudownie - powiedział i pocałował mnie w policzek.
J - Ty też.
Z - No to co gotowa na niespodziankę - zapytał z uśmiechem.
J - A dasz mi małą podpowiedź - zapytałam z nadzieją.
Z - Nie - powiedział uśmiechnięty.
J - No to cóż nie pozostaje nic innego jak poczekać i się dowiedzieć - powiedziała a Zayn złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Zaczęliśmy iść po Paryskich uliczkach. Nagle zauważyłam, że kierujemy się na wierzę Eiffla. Zayn widząc moje zainteresowanie uśmiechnął się. Kiedy staliśmy przed wierzą wyjął z kieszeni marynarki chustkę.
Z - Mogę zawiązać ci oczy.
J - Ufam ci - powiedziałam z uśmiechem na co on odetchnął z ulgą i zawiązał mi chustkę na oczach. poprowadził mnie do przodu i po chwili poczułam jak wjeżdżamy windą na górę. Winda zatrzymała się na górze i Zayn złapał mnie za rękę po czym poprowadził dalej. Kiedy stanęliśmy zdjął mi chustkę z oczu a ja ujrzałam mnóstwo rozsypanych płatków róż i świeczek oraz stolik przygotowany dla dwojga.
Z - Wszystkiego najlepszego kochanie - powiedział, a ja wzruszona spojrzałam na niego.
J - To dla mnie?
Z - Jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu - powiedział nagle - Dlatego czy zostaniesz moją żoną - zapytał klękając przede mną.
J - Tak, tak, tak - pisnęłam szczęśliwa i kucnęłam obok niego po czym z namiętnością pocałowałam go w usta.
Z - Kocham cię - powiedział wsuwając na mój palec pierścionek.
J - Ja ciebie też.
Z - Chodź zjemy - powiedział podnosząc się ja uczyniłam to samo.

Po zjedzonej kolacji pooglądaliśmy jeszcze chwilę widoki po czym zeszliśmy na dół. Trzymając się za ręce zaczęliśmy kierować się w drogę powrotną do hotelu. Niestety w połowie drogi myślałam, że mi nogi odpadną. Zatrzymałam się i zdjęłam te cholerne obcasy.
J - Nigdy więcej - powiedziałam trzymając buty w ręku a mój narzeczony zaśmiał się.
Z - Wskakuj - przykucnął a ja wskoczyłam mu na barana. W szampańskich humorach wróciliśmy do hotelu aby dalej świętować nasze zaręczyny.



PRZEPRASZAM DUPA BLADA WYSZŁA, ALE NIE BÓJCIE SIĘ ZARAZ POJAWI SIĘ TYLKO EPILOG I ZACZYNAM NOWE OPOWIADANIE.

wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 25

Dzwonił... Zayn. Szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę.
J - Hej kochanie - powiedziałam i włączyłam głośnik po czym telefon położyłam na półce a sama zaczęłam się przebierać.
Z - Tęsknie za tobą - powiedział smutnym głosem.
J - Ohh skarbie niedługo się zobaczymy - odpowiedziałam i spojrzałam na siebie w lustrze. Może być, wzięłam telefon do ręki i przyłożyłam do ucha.
Z - Ale ja chciałbym cię teraz tak mocno przytulić.
J - A jesteście na próbie jeszcze.
Z - Nie właśnie wszedłem do pokoju - odpowiedział i usłyszałam jak siadł na kanapie/
J - Kochanie obiecuje spotkamy się niedługo - po cichu wyszłam z pokoju i zaczęłam kierować się do jego pokoju.
Z - Ale ty nie rozumiesz. Ja cię strasznie kocham i chciałbym być teraz z tobą z Rose. Jak rodzina - powiedział płaczliwie.
J - Zayn nie płacz proszę - powiedziałam łamiącym się głosem i po cichu weszłam do niego do pokoju. Leżał na kanapie z telefonem w ręku a po jego policzkach spływały łzy - Prosiłam żebyś nie płakał - szepnęłam i odłączyłam się. Zdezorientowany chłopak spojrzał na mnie.
Z - Ale... ale jak....ty....tu - zapytał wymachując rękami.
J - Teleportacja - starłam ręką łzy z policzków.
Z - Cieszę się że jesteś - krzyknął i podbiegł do mnie, po czym mocno przytulił - Rose też jest.
J - Niestety przeziębienie złapała.
Z  - Szkoda, ale za to mam całą ciebie tylko dla siebie - uśmiechnął się zadziornie i pocałował namiętnie. Nawet nie wiem kiedy byłam przyparta do ściany a moja bluzka jak i Zayna leżały na podłodze.  - Tak cholernie tęskniłem.
J - Ja też - znów go zaczęłam całować. Oplotłam go nogami w pasie po czym przenieśliśmy się na łóżko.....................................................................................................................................................................................................> Po paru godzinach zabawy, bo minuty to na pewno nie były. Zmęczeni leżeliśmy przytuleni do siebie.
Z - Kocham cię wiesz o tym - powiedział rysując wzorki na mojej nagiej skórze.
J- Coś tam obiło mi się o uszy - powiedziałam posyłając mu uśmiech.
Z  - Mogę wykrzyczeć nawet to całemu światu. Kocham ciebie i tylko ciebie.
J - Cieszę się, a teraz śpij - pocałowałam go przelotnie w usta i przytulona do niego zamknęłam oczy.

Rano obudził mnie promień słońca wpadający przez okno. Przeciągnęłam się i szczęśliwa zauważyłam śpiącego obok Zayna. Cmoknęłam go w policzek po czym zbierając z podłogi ciuchy poszłam do łazienki. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam bieliznę oraz spodnie dresowe i koszulkę Zayna. W takim stroju wymknęłam się do siebie to pokoju. Tam podeszłam do walizki i szybko przebrałam się w to. Naciągnęłam czapkę na czoło i podgwizdując pod nosem zeszłam na dół do restauracji. Zamówiłam tam śniadanie dla siebie i Zayna z dostawą do pokoju. Zadowolona skierowałam się z powrotem do pokoju mojego chłopaka. Po drodze jednak spotkałam....

UWAGA!!! NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE JEŚLI POJAWIĄ SIĘ 4 KOMENTARZE OD RÓŻNYCH OSÓB!!!!!!!
1. Kogo spotkała Jewel?
2. Macie jakieś pomysły??

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 24

UWAGA!UWAGA! DO KOŃCA ZOSTAŁO MAX 5 ROZDZIAŁÓW POTEM POJAWI SIĘ NOWE OPOWIADANIE ;) NIE BIĆ PROSZĘ.


Miesiąc minął jak z bata strzelił. Teraz chłopcy są w Paryżu we Francji. Tym to dobrze. Hahha dobra ogar. Za dokładnie 1 dzień są moje i Kate urodziny i postanowiłyśmy dołączyć do chłopaków. Taka niespodzianka. 
J - Spakowana jesteś czy ci pomóc - krzyknęłam w stronę siostry, która od 2 godzin męczyła się co spakować.
K - Już prawie - odpowiedziała zmachana. Kurczę co ona tam bierze ja w tym samym czasie co ona zdążyłam spakować siebie i małą. Rose niestety nie jedzie z nami tylko do mamy, ponieważ jest troszkę przeziębiona. Z chęcią  bym nie jechała tylko z nią została, ale obietnic nie łamie. - Jewel pomóż - wrzasnęła płaczliwie. Ze śmiechem poszłam do niej i zobaczyłam jak siedzi na walizce i nie może jej zapiąć.
J  - A ty co na wojnę jedziesz czy co? 
K - Haha bardzo śmieszne pomóż a nie się naśmiewasz.
J - Już już - powiedziałam ze śmiechem. Ona siedziała na walizce a ja ją sprawnie zapięłam.
K - Dzięki - odetchnęła z ulgą,- a mała już gotowa.?
J - Tak Christopher już po nią jedzie.
K - Szkoda, że nie leci z nami.
J - Też tak myślę - powiedziałam smutno - Będę za nią tęsknić i to strasznie.
K - Ale to tylko tydzień, pomyśl jak wrócisz będziesz mogła ją przytulać ile zechcesz - powiedziała i się uśmiechnęła.
J - Może i masz rację - nagle na zewnątrz rozległ się dźwięk klaksonu - oho chyba braciszek przyjechał - powiedziałam i z walizką małej zeszłam na dół. Tak jak myślałam Chris już stał pod domem.
C  - Hej siostra - powiedział na przywitanie i mnie przytulił - Moja nieznośna siostrzenica gotowa.
R - Gotowa - krzyknęła pojawiając się obok niego.
C - Cześć Aniołku - powiedział i wziął ją na ręce - Gotowa na szaleństwa z wujkiem Chrisem.
R - No pewnie.
J - Proszę tylko uważajcie.
C - Się wie. Mała żegnaj się z mamą i jedziemy - powiedział radośnie podając mi ją.
J - Będę tęsknić - powiedziałam, a po moim policzku spłynęła łza.
R - Mamo nie płacz - szepnęła i starła mi łzy- Kocham cię.
J - Ja ciebie też kochanie - powiedziałam i pocałowałam ją w czółko. - Chris proszę uważaj na nią.
C - Nic się nie bój ze mną nic jej nie grozi - powiedział i zapiął ją w foteliku - A teraz przestań płakać w końcu lecisz do miasta miłości - powiedział radośnie i starł spływające po policzkach łzy.
J - Postaram się i jakby co dzwońcie nie zważajcie na godzinę.
C - Pomyślimy, a teraz pa i miłej podróży - powiedział i wsiadł do samochodu, pomachałam im jak odjeżdżali i gdy samochód skręcił weszłam do domu.
J - KK ruszaj się jedziemy - krzyknęłam i wzięłam swoją walizkę, po czym wsadziłam ją do samochodu.
K - Już jestem - powiedziała zmęczona.
J - A ty co maraton przebiegłaś czy co?
K - Nie walizkę mam ciężką - powiedziałam i zmęczona wsiadła do samochodu.
J - Debil - szepnęłam pod nosem siadając za kółko.
K - Słyszałam to - powiedziała i obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. Dojechałyśmy na lotnisko była odprawa był sobie lot a teraz własnie stoimy na lotnisku w Paryżu i kierujemy się do wyjścia.
J - Witaj w Paryżu - powiedziałam do Kate i radosne wsiadłyśmy do taksówki która zawiozła nas do hotelu chłopaków. Z tego co pamiętam teraz są na próbie a wracają za godzinę. Czyli mamy jeszcze godzinę na przygotowanie się. Odebrałyśmy klucz od naszego pokoju i poszłyśmy do niego.
K - Gotowa na totalnego szok outa na twarzy Zayna?
J - Ja tak a ty?
K - No pewnie.
J - No to ruszamy dupcie i się szykujemy.
K - No jasne.
Poszłyśmy do łazienki i zaczęłyśmy się szykować, nagle zadzwonił mój telefon. Dzwonił....

1. Kto zadzwonił do Jewel?
2. Co się stanie w Paryżu?
3. Czy chłopcy będą zadowoleni z przyjazdu dziewczyn?
4. Kogo Jewel spotka w mieście miłości? 

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 23

J - Zaynie Javvadzie Maliku........... nie wiem jak mogłeś doprowadzić do takiego stanu - powiedziałam udając złą, a chłopak smutno spojrzał na mnie ze łzami w oczach - że kocham cię jak wariatka i wybaczam ci - powiedziałam a on zaskoczony spojrzał na mnie.
Z - Czy ty powiedziałaś że mnie kochasz.
J - Co ja nie - powiedziałam ze śmiechem.
Z - Powiedziałaś to - krzyknął radośnie i podniósł mnie radośnie kręcąc się ze mną dookoła własnej osi. Zadowolony postawił mnie na ziemi i pocałował delikatnie w usta po czym oparł swoje czoło o moje. - Powiem ci coś w sekrecie.
J - Nom.
Z - Kocham cię i nic tego nie zmieni - szepnął mi do ucha.
J - To jak tak bardzo mnie kochasz to zanieś mnie do łóżka bo spać mi się chce - powiedziałam radośnie, a on melodyjnie się zaśmiał. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka - Jeszcze piżamkę mi podaj.
Z - A w bieliźnie nie możesz spać będzie ci chłodniej i wygodniej. - powiedział poruszając brwiami.
J - Tia a ty mnie zgwałcisz w nocy - powiedziałam ze śmiechem.
Zrobił minkę zbitego psiaka.
Z - Plose.
J - Seksu dziś nie będzie, ale mogę się zgodzić spać w twojej koszulce.
Z - Dziękuje - pocałował mnie w policzek i podał mi jakiś t-shirt. Szybko go na siebie założyłam i wskoczyłam pod ciepłą kołderkę miejsce obok mnie zaraz zajął Malik w samych gatkach. Objął mnie czule i przytuleni do siebie usnęliśmy.
Oczami Kate
N - Skarbie nadal się gniewasz - zapytał słodko kiedy drzwi zamknęły się za nami.
K - Yhy - powiedziałam pod nosem.
N - Kochanie obiecuje to był ostatni raz.
K - Już to słyszałam.
N - Ale tamto dotyczyło żelków.
K - Ale mi różnica.
N - No kotek - podszedł do mnie i złapał mnie od tyłu i swoim nosem zaczął jeździć mi po szyi - Przepraszam - delikatnie złożył na niej pocałunek.
K - Powiedzmy, że jestem skora ci wybaczyć.
N - To dobrze - znów mnie pocałował w szyję po czym złapał mocniej za biodra i przekręcił do siebie przodem, po czym namiętnie mnie pocałował.  - Kocham cię.
K - Ja ciebie też - powiedziała szczerze i znów go pocałowałam. Nagle nie wiadomo nawet kiedy nasze ciuchy jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki wyparowały. Chłopak wyszczerzony wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Spojrzał na mnie wyczekująco na co ja pokiwałam głową. Ciągle patrząc mi w oczy wszedł we mnie delikatnie i zaczął się poruszać. Po chwili przyspieszył. W moim podbrzuszu zaczął rozpływać się gorąc. Po chwili nie wytrzymałam i rozsypałam się jak puzzle, chwilę po niej do moich doznać jak fajerwerki na sylwestra dołączył Niall. Zmęczony wyszedł ze mnie i położył się obok mnie okrywając nas kołdrą.
N - Kocham cię i dobranoc - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
K - Yhym - powiedziałam sennie i zmęczona zamknęłam oczy. Chwilę potem już latałam na jakiejś latającej jaszczurce po Hogwarcie.

Masz zła istoto. Bo seksiuu nie było i patrz co musiałam napisać a ja do tego się nie nadaje. Sprzeciw panie sędzio to jej wina nie moja, że to cuś tu jest ;). A więc teraz standardowo pytanka:
1. Czy Kate zajdzie z Niallem w ciąże?
2. Czy w niedalekiej przyszłości Rose może marzyć o rodzeństwie?
3. Co Zayn powie jutro Jewel na kolacji?
4. Czy Zayn oświadczy się Jewel?


poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 22

Rozdział dla takich małych Marud zwanych Marzena, Gabrysia, Kasia i reszta niech się dopisze. Dedyk dla moich sióstr przyjaciółek i dla Marudy która marudzi, że chce oddzielny a więc Kaczorku dla ciebie także. Powodzenia w czytaniu tych bzdur ;)


Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł był to Paul z apteczką. Uspokojona siadłam wygodnie i czekałam aż Paul zacznie przemywać mi rany. Gdy wśród akompaniamentu jęków bólu i rozpaczy mężczyzna mnie opatrzył i poprzyklejał plastry mogłam już spokojnie poleżeć i udawać że wszystko jest okej. Tia wszystko by było okej gdyby nie ten pieprzony ból.
J - Pauluś - powiedziałam słodkim głosem.
P - Tak.
J - Przynieś mi coś przeciwbólowego.
P - Już idę - ponownie wyszedł z garderoby i kiedy drzwi się otworzyły myślałam, że to on.
J - I co masz - zapytałam pełna nadziei.
N  - Jewel co ty tu robisz - zapytał wchodząc do garderoby - Dziewczyno co ci się stało - podbiegł do mnie przestraszony i spojrzał na mnie,
J - Mały pojedynek z tworzywem sztucznym - powiedziałam z uśmiechem, ale zaraz tego pożałowałam bo rana na wardze znów się otworzyła i plaster zaczął przemakać. Szybko wzięłam chusteczkę i przyłożyłam do ust.
N - Ze śmietnikiem się biłaś - zapytał zdziwiony.
J - No można ją tak nazwać.
P - Łap najmocniejsze jakie znalazłem - powiedział wchodząc i rzucił mi jakieś proszki i wodę - A ty Niall co tu robisz - zapytał kiedy zauważył chłopaka.
N - Yyy zwiedzam. - powiedział oglądając się dookoła.
P - A koncert.
N - Skończył się 5 minut temu i zaraz pewnie reszta bandy wpadnie - tylko to powiedział a do pokoju wpadła reszta małp. Na mój widok zatrzymała się zszokowana.
Lou - Jewel.
Li - Co ty tu robisz.
H - Co ci się stało.
Z - Misiek co jest - ja tylko przewróciłam oczami, a Niall choć nic nie wiedział chciał udać inteligentnego i zaczął im tłumaczyć.
N - Co się stało, co się stało od razu wielkie halo za to, że pobiła się ze śmietnikiem - na te słowa Paul wybuchnął śmiechem - A ty czego uruchomiłeś to swoje wycie a nie śmiech.
P - Ładnie nazywasz Perrie - wyseplenił pomiędzy atakami śmiechu.
Z - To sprawka Perrie- Zapytał wkurzony.
J - Yy niee - powiedziałam i podrapałam się po głowie. 
Lou - To ona prawda.
J - ona ale zostawcie ją w spokoju.
H - Niby to czemu.
J - Bo dziewczyna i tak musi wybrać się do chirurga.
Li - Na taką mordę to i plastyczny nie pomoże - powiedział pod nosem a wszyscy zdziwieni spojrzeli na niego - No co nie lubię jej - powiedział jak gdyby nigdy nic.
J - Chodziło mi o normalnego jest prawdopodobieństwo, że ma złamany nos - powiedziałam a Zayn podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek.
Z - Moja krew.
J - A z tobą mój drogi pogadam później - powiedziałam złowrogo i pomachałam mu palcem przed oczami.
N - I będzie zjebka. - powiedział i się wyszczerzył.
K - Niall kochanie paczaj gdzie kładziesz te swoje śmieci zwane chipsami a nie zostawiasz na podłodze - wrzasnęła z korytarza i weszła z Rose do garderoby chłopaków. - O Jewel - powiedziała zaskoczona.
R - Mama - wrzasnęła radośnie i podbiegła do mnie mocno się przytulając.
K - A tobie co.
N - JA ci powiem - powiedział i wyprowadził ją.
R - Mamusiu bardzo boli.
J - Nie bo tu jesteś - powiedziałam i pocałowałam ją w czółko.
Z - A ja też dostanę buzi.
J - Chyba po buzi - powiedziałam pod nosem a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
P - Dobra dzieciarnia zbierać się idziemy spać do hotelu, a i Rose dzisiaj śpisz z wujkiem cieszysz się.
R  - Tak - wrzasnęła radośnie a ja zdziwiona spojrzałam na Paula.
P - Chyba mieliście porozmawiać.
J - No tak.
P - No to pogadacie na spokojnie a teraz wio młodzieży - wrzasnął i już po chwili wszyscy siedzieliśmy w aucie. Po dojechaniu do hotelu poszłam od razu z Zaynem do naszego pokoju. Tylko drzwi się za nami zamknęły zaczęłam mówić.
J - Zaynie Javvadzie Maliku.....


1. Co Jewel powie Zaynowi?
2. Czy będzie dziki seks na zgodę?
3. Co Kate zrobi Niallowi za chipsy na podłodze?
4. Czy chłopcy zemszczą się na Perrie za to jak pobiła Jewel?

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 21

No to dupa blada. Okej nie podchodź strachem i nie chowaj głowy w piach jak ten no emu nie nie emu. A już wiem ten teges struś. Dumna, że zgadłam zwierzątka, niepostrzeżenie wyszłam z sali. Stanąwszy na korytarzu odetchnęłam ulgą. Jednak nie na długo zaraz obok mnie pojawiła się we własnej osobie Perrie Edwards.
Pe - Odczep się od Zayna.
J - Bo - powiedziałam oglądając swoje paznokcie.
Pe - Bo, bo - zaczęła się zastanawiać - Bo stanie ci się krzywda.
J - Nie boję się ciebie - powiedziałam i spojrzałam na nią z pogardą - A poza tym sama słyszałaś Zayn kocha i mnie i naszą córeczkę.
Pe - Jest z tobą dla picu a jak tak kocha swojego bękarta to ciekawe co zrobi jak stanie jej się krzywda - powiedziała i wyszczerzyła zęby.
J - Mi możesz grozić, możesz mnie pobić co tylko chcesz - powiedziałam wściekła i zaczęłam do niej podchodzić - Ale od mojej córki i rodziny wara - wysyczałam jej prosto w twarz.
Pe - Phi nie boję się ciebie - powiedziała i aby mi to udowodnić walnęła mnie z pięści w twarz. Poczułam tylko uderzenie i do moich ust zaczęła napływać krew. Podniosłam rękę do ust i starłam krew z rozwalonej wargi.
J - Możesz mnie bić, mi to wisi i powiewa ja cię nie uderzę.
Pe - A to niby dlaczego.
J - Bo mam pewną zasadę. Gówna nie tykam - powiedziałam i już chciałam odejść kiedy ta wywłoka złapała mnie za włosy i przyciągnęłam do siebie i znów zadała mi cios w moją rozwaloną wargę.
Pe - I co teraz - powiedziała zadowolona. A ja z jękiem dotknęłam wargi i poczułam że pęknięcie się powiększyło.
J - Jestem dziwką i tyle - powiedziałam a dziewczyna walnęła mnie z pięści dla odmiany w łuk brwiowy, rozwalając go przy okazji. - Teraz przesadziłaś - powiedziałam i wytarłam krew lecącą do oka. Zamachnęłam się i przywaliłam jej z pięści w nos. Perrie i piskiem odskoczyła i złapała się za nos z którego zaczęła lecieć krew.
Pe - Jeszcze się policzymy suko  - powiedziała i uciekła, a ja siadłam na podłodze pod ścianą i wyciągnęłam z kieszeni telefon i chusteczkę. Chusteczkę przyłożyłam do łuku brwiowego, a na telefonie wykręciłam numer do Paula. Odebrał po 2 sygnałach.
P - Jewel coś się stało - zapytał zaniepokojony,
J - Cześć Paul przyjdziesz po mnie na korytarz jestem przed salą.
P - Już idę - powiedział i się rozłączyła. Schowałam telefon i próbowałam zatamować krwawienie wargi jak i łuku brwiowego. Po jakiś 4 minutach obok mnie pojawił się poczciwy wujaszek Paul - Boże dziewczyno co się stało - zapytał i wziął mnie na ręce.
J - Walczyłam o honor rodziny - powiedziała i z bólem się do niego uśmiechnęłam.
P - Ale jak to.
J - Po prostu Pannie Edwards nie podoba się to, że jestem z Zaynem i że mamy dziecko.
P - Perrie ci to zrobiła. - zapytał zły.
J - Wujek odpuść poradziłam sobie już z nią.
P - Ale tylko spójrz na siebie rozwalona warga, łuk brwiowy.
J - A ona nos jesteśmy kwita - powiedziałam a Paul pokręcił głową. Chwilę później już byliśmy w jakimś pomieszczeniu. Po wieszakach z ubraniami i toaletkach rozpoznałam, że to garderoba chłopców. Wujek delikatnie położył mnie na kanapie i poszedł po apteczkę. Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł był to........

1. Kto wszedł do garderoby?
2. Czy Paul zrobi coś w sprawie Perrie?
3. Czy panna Edward zemści się na Jewel?
4. Co będzie dalej w następnym rozdziale? 

Przepraszam jeśli kogoś uraziłam, np. Mixers. Ale na potrzeby opowiadania musiałam zrobić Perrie Edwards jako nieczuła i wredną sukę. jeszcze raz przepraszam jeśli kogoś obraziłam moim pisaniem. I jeszcze jedna mała prośba:
CZYTASZ=KOMENTUJ