piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 9

Rano obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Ze zrywem godnym Supermana zerwałam się z łóżka i prawie spadając ze schodów zbiegłam na dół.
J - Komu zajebać za niszczenie mi kuchni - wrzasnęłam zła chwytając w ręce parasolkę.
N - Tylko nie bij proszę - powiedział skruszony Niall wychodząc z kuchni z kanapką w ręku.
J - Niall? - zmrużyłam oczy, żeby lepiej widzieć - Co ty do jasnej ciasnej Anielki robisz w mojej kuchni o godzinie - tu spojrzałam na zegarek na ścianie - 9 rano.
N - Nocuje u Eveline - krzyknął i szybko śmignął na górę.
J - Aha i wszystko jasne - mruknęłam odkładając parasolkę na miejsce i przechodząc do salonu. Tylko weszłam do salonu a już myślałam, że padnę na zawał. Na mojej kanapie leżał rozwalony jak gdyby nic Louis a obok niego siedział Tato. - To tylko głupi sen, to tylko sen - szeptałam pod nosem.
Lou - Ach siostrzyczko czy życie nie jest piękne - krzyknął radosny.
J - To tylko sen, głupi, poryty sen - mówiłam głośniej.
R - Nie to nie sen. Niestety - powiedział uśmiechając się - A teraz ubieraj się i jedziemy do nas poznać resztę rodzinki.
J  - Nieee - krzyknęłam - To tylko poryty sen, zaraz może obok nas pojawi się Saito z Zero no Tsukaima.
Lou  -  Kto??

Nie to nie był żaden głupi ten. A szkoda. Teraz właśnie stoję pod drzwiami dużego jednorodzinnego domu i zastanawiam się czy wejść, czy użyć teleportacji. Ups nie mam takich mocy, więc pozostaje tylko wejść do środka.
Lou - Idziesz czy mam cię wnieść? - zapytał wychylając się zza progu domu.
J - Idę, idę - powiedziałam niepewnie i z miną jak na ścięcie głowy przekroczyłam próg domu. Nagle obok mnie pojawiła się jakaś ładna kobieta w towarzystwie 4 dziewczynek.
Jay - Ty pewnie jesteś Jewel, Louis i Richard wiele mi o tobie mówili.
J - Tak, to ja - powiedziałam niepewnie.
Jay - Ach gdzie ja mam głowę Jay Tomlinson mama Louisa.
J - Miło mi Jewel Hunter.
Jay - Poznaj to Lottie, Fizzy, Daisy i Phobe.
P - To prawda, że jesteś naszą siostrą - zapytała jedna z bliźniaczek.
J - Tak, chyba tak - powiedziałam nie wiedząc nawet sama co plotę.
C (Charlotte, Lottie) - Chodź musimy obgadać naszą rodzinę - wyciągnęła rękę i zaraz złapała mnie za nadgarstek i z pomocą Fizzy zaciągnęły mnie na górę.

UWAGA!!!!
Tutaj rozdział się kończy, ponieważ mam brak weny. Nie wiem co robić czy kończyć teraz czyli 10 rozdziałem, czy zawiesić na zawsze, czy zostawić tak jak jest. Swoją odpowiedź zaznaczcie w ankiecie. 

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 8

Obudziłam się sama w pokoju. No fakt chłopcy mieli jakąś tam próbę więc pewnie są na niej. Przeciągając się zeszłam na dół gdzie zastałam jedynie kartkę od Susan, ze pojechała do Maxa na Weekend. Extra cały dom tylko dla mnie. Zadowolona włączyłam wierzę i rozwaliłam ją na cały regulator. Tanecznym krokiem w rytm muzyki weszłam do kuchni i zaczęłam robić mini zapiekanki. Kiedy siedziały w piekarniku przypomniałam sobie o obecności Eveline. No właśnie swoją drogą to gdzie to zło się podziało. Z miną Puchatkowatego myśliciela zaczęłam pukać się w czoło, ale nic nie wymyśliłam. Potrząsając ramionami wyjęłam jedzenie z piekarnika i zaczęłam je pałaszować. Po zjedzonym posiłku wyłączyłam wierzę i ubierając buty wyszłam z domu. jednak po chwili zawróciłam się, uświadamiając sobie że mam na sobie ubranie w którym spałam. W trybie przyspieszonym pobiegłam na górę gdzie się przebrałam i jak tajfun wyleciałam z domu uprzednio go zamykając. Nucąc pod nosem  "Here I am to Worship", ruszyłam w stronę cmentarza. Po drodze zatrzymałam się w kwiaciarni gdzie kupiłam mały bukiet konwalii. Z całym ekwipunkiem weszłam na teren cmentarza i skierowałam się w stronę grobu mamy. Kiedy tam doszłam przeżyłam wielki szok. Na ławeczce obok marmurowego pomnika siedział zapłakany mężczyzna. I to nie byle kto, tylko "mój" ojciec. Niepewnie stawiając kroki podeszłam bliżej.
J - Dzień dobry - szepnęłam w jego stronę i nie patrząc na nic położyłam bukiecik na grobie.
R - Córeczko- szepnął - Jesteś bardzo do niej podobna.
J - Wiem.
R - Z wyjątkiem - zaczął mówić spoglądając na mnie.
J - Z wyjątkiem oczu które odziedziczyłam po ojcu - dokończyłam zdanie za niego.
R - Dokładnie tak - uśmiechnął się lekko - Chcesz obok mnie usiąść.
J - Nie, ja przyszłam tylko na chwilkę - powiedziałam i już chciałam uciec kiedy on złapał mnie za rękę.
R - Pozwól mi siebie poznać, pozwól odnowić relacje - szepnął smutno.
J - No dobra - zgodziłam się niechętnie i usiadłam obok niego na ławce. - A więc co chcesz wiedzieć.
R - Najlepiej wszystko.
J - To zadawaj pytania a ja będę odpowiadać.
R - No dobra - zastanowił się trochę - Ulubiony kolor.
J - Różowy i niebieski - odpowiedziałam bez namysłu.
R - Kwiat.
J - Różowa i biała róża.
R - Hmm szczęśliwa liczba.
J - 9 .................. - Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy zaczęło się ściemniać, a telefon Richarda zaczął dzwonić - Nie odbierzesz - zapytałam się kiedy zamiast odebrać siedział wpatrzony we mnie.
R - A tak, tak - otrząsnął się i odebrał dzwoniący telefon. Po chwili się rozłączył - Przepraszam córeczko, ale moja najmłodsza córka, a twoja siostra marudzi, że nie zaśnie bez bajki ode mnie.
J - Dobrze nie mam ci tego za złe - powiedziałam szczerze.
R - Jak chcesz możesz jechać z nami, w końcu poznasz swoją macochę i przyrodnie siostry.
J - Nie chcę robić zamieszania.
R - Nalegam.
J - Nie dzisiaj może jutro.
R - Jak chcesz - powiedział zawiedziony, ale po chwili zasłonił to uśmiechem - odwieźć cie do domu?
J - Nie przejdę się, a ty leć już - powiedziałam ze śmiechem. Tato posłuchał mnie i na pożegnanie całując mnie w czoło wyszedł z cmentarza. Posiedziałam jeszcze chwilę u mamy po czym wróciłam do domu i tam zamykając wszystko szczelnie poszłam spać.

wtorek, 2 lipca 2013

UWAGA!!!

Dzisiaj za namową Misi której z szczerego serca dziękuje, postanowiłam założyć nowego bloggera i napisać tam nowe opowiadanie. Od razu mówię tematyka nie dotyczy nikogo sławnego, tylko prostych ludzi z problemami jeśli jesteście ciekawi oto link: http://wybor-zycie-albo-smierc.blogspot.com/