Obudziłam się sama w pokoju. No fakt chłopcy mieli jakąś tam próbę więc pewnie są na niej. Przeciągając się zeszłam na dół gdzie zastałam jedynie kartkę od Susan, ze pojechała do Maxa na Weekend. Extra cały dom tylko dla mnie. Zadowolona włączyłam wierzę i rozwaliłam ją na cały regulator. Tanecznym krokiem w rytm muzyki weszłam do kuchni i zaczęłam robić mini zapiekanki. Kiedy siedziały w piekarniku przypomniałam sobie o obecności Eveline. No właśnie swoją drogą to gdzie to zło się podziało. Z miną Puchatkowatego myśliciela zaczęłam pukać się w czoło, ale nic nie wymyśliłam. Potrząsając ramionami wyjęłam jedzenie z piekarnika i zaczęłam je pałaszować. Po zjedzonym posiłku wyłączyłam wierzę i ubierając buty wyszłam z domu. jednak po chwili zawróciłam się, uświadamiając sobie że mam na sobie ubranie w którym spałam. W trybie przyspieszonym pobiegłam na górę gdzie się przebrałam i jak tajfun wyleciałam z domu uprzednio go zamykając. Nucąc pod nosem "Here I am to Worship", ruszyłam w stronę cmentarza. Po drodze zatrzymałam się w kwiaciarni gdzie kupiłam mały bukiet konwalii. Z całym ekwipunkiem weszłam na teren cmentarza i skierowałam się w stronę grobu mamy. Kiedy tam doszłam przeżyłam wielki szok. Na ławeczce obok marmurowego pomnika siedział zapłakany mężczyzna. I to nie byle kto, tylko "mój" ojciec. Niepewnie stawiając kroki podeszłam bliżej.
J - Dzień dobry - szepnęłam w jego stronę i nie patrząc na nic położyłam bukiecik na grobie.
R - Córeczko- szepnął - Jesteś bardzo do niej podobna.
J - Wiem.
R - Z wyjątkiem - zaczął mówić spoglądając na mnie.
J - Z wyjątkiem oczu które odziedziczyłam po ojcu - dokończyłam zdanie za niego.
R - Dokładnie tak - uśmiechnął się lekko - Chcesz obok mnie usiąść.
J - Nie, ja przyszłam tylko na chwilkę - powiedziałam i już chciałam uciec kiedy on złapał mnie za rękę.
R - Pozwól mi siebie poznać, pozwól odnowić relacje - szepnął smutno.
J - No dobra - zgodziłam się niechętnie i usiadłam obok niego na ławce. - A więc co chcesz wiedzieć.
R - Najlepiej wszystko.
J - To zadawaj pytania a ja będę odpowiadać.
R - No dobra - zastanowił się trochę - Ulubiony kolor.
J - Różowy i niebieski - odpowiedziałam bez namysłu.
R - Kwiat.
J - Różowa i biała róża.
R - Hmm szczęśliwa liczba.
J - 9 .................. - Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy zaczęło się ściemniać, a telefon Richarda zaczął dzwonić - Nie odbierzesz - zapytałam się kiedy zamiast odebrać siedział wpatrzony we mnie.
R - A tak, tak - otrząsnął się i odebrał dzwoniący telefon. Po chwili się rozłączył - Przepraszam córeczko, ale moja najmłodsza córka, a twoja siostra marudzi, że nie zaśnie bez bajki ode mnie.
J - Dobrze nie mam ci tego za złe - powiedziałam szczerze.
R - Jak chcesz możesz jechać z nami, w końcu poznasz swoją macochę i przyrodnie siostry.
J - Nie chcę robić zamieszania.
R - Nalegam.
J - Nie dzisiaj może jutro.
R - Jak chcesz - powiedział zawiedziony, ale po chwili zasłonił to uśmiechem - odwieźć cie do domu?
J - Nie przejdę się, a ty leć już - powiedziałam ze śmiechem. Tato posłuchał mnie i na pożegnanie całując mnie w czoło wyszedł z cmentarza. Posiedziałam jeszcze chwilę u mamy po czym wróciłam do domu i tam zamykając wszystko szczelnie poszłam spać.
Podoba mi się. Jest taki inny... Szkoda tylko, że krótki :) Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńSuper : ) Zobaczymy jak to się dalej potoczy : )
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D czekam na nn :*
OdpowiedzUsuń