J - Już idziecie.
Lou - Niestety musimy, za godzinkę wyjeżdżamy.
J - Hmm no cóż miejmy tylko nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Li - Też mamy taką nadzieję - Malik spojrzał na mnie smutno, ja szybko odwróciłam wzrok. Przytuliłam wszystkich na pożegnanie, Kat i Ro zrobiły to samo. Chłopcy wyszli, a my powróciłyśmy do normalnego trybu życia.
7 Sierpnia
KK i Chris już wczoraj pojechali do Bradford. My z Rose właśnie mamy wyjeżdżać z domu. Dlaczego? Jako, że jutro Rosemarie ma swoje 2 urodziny to postanowiliśmy, że wyprawimy je u mamy. Poprawiłam bluzkę. i wzięłam małą na ręce. Nasze bagaże już siedziały w bagażniku auta. Zamknęłam szybko drzwi od domu i pozapinałam małą w foteliku na miejscu pasażera, przy kierowcy. Gdy już Ro była zapięta zamknęłam drzwi i sama siadłam na fotelu kierowcy. Cichutko włączyłam radio i ruszyłam. Rose usnęłam w trakcie drogi, a ja skupiłam się na prowadzeniu. Po około 5 godzinach jazdy stanęłam na podjeździe domu w Bradford. Zegarek wskazywał godzinę 22.15. Delikatnie wyjęłam małą z fotelika i zaniosłam do domu. Położyłam ją do łóżka w pokoju, który mama jej przygotowała a sama poszłam po bagaże. Nie witałam się z nikim, gdyż wszyscy już spali. Cicho wniosłam bagaże do mojego dawnego pokoju i sama przebierając się w piżamę poszłam spać.
Rano obudziłam się wraz z promieniami słonecznymi, czyli coś koło godziny 5 rano. Jako, że spać mi się odechciało poszłam do łazienki na poranną toaletę. Ubrałam się w to i czesząc włosy w warkocza zeszłam na dół. Mama już siedziała w kuchni i piła poranną kawkę.
J - Cześć mamuś - podeszłam do niej i mocno się do niej przytuliłam.
M - Cześć córuś, chcesz coś na śniadanie.
J - Nie, mam pytanie od której Joe na otwartą cukiernię.
M - Od 5, a co.
J - Bo się umówiłam, ze u niego tort upiekę dla małej. Tylko jest problem.
M - Jaki?
J - Nie mogę jej zabrać ze sobą.
M - My się nią zajmiemy,
J - Okej, to ja może pojadę już go piec i wcześniej wrócę.
M - Bez śniadania się nie ruszysz - zaśmiałam się i chwyciłam w locie tosta i wyszłam z domu. Podjechałam samochodem pod cukiernię i witając się z Joe poszłam piec tort po 3 godzinach małe dzieło sztuki było ukończone. Wyglądało ono tak:
Spakowałam go do samochodu i pojechałam w stronę domu.
zrobisz mi taki tort na urodziny? :D
OdpowiedzUsuńobiecuję, że się podzielę :D
UsuńHahhaha może do 7 maja zdążę hahaha a może być marchewkowy ;P
OdpowiedzUsuńoczywiście kotek <3
UsuńKiedy dodasz prosze piszesz najlepiej i ta twoja ilovecarots tez:*:)
OdpowiedzUsuń