sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 7

Obudziłam się w swoim łóżku przytulona do Zayna. WTF? O co chodzi z tego co pamiętam usnęłam na stole w kuchni. Czy mi się to przyśniło. Nie no tamci gadali o Potterze a ja odpłynęłam. Z miną wyrażającą więcej niż 1000 słów podniosłam swoje cielsko i chcąc wyjść z łóżka niechcący walnęłam śpiocha z łokcia.
Z - Co jest? - zapytał zaspany podnosząc się.
J - To ja się pytam co jest - powiedziałam patrząc na niego oburzona.
Z - No zasnęłaś. No to cię przeniosłem i chyba mi się przysnęło - podrapał się po głowie a ja strzeliłam Facepalm'a.
J - To ty nie zasypiaj wszędzie bo cię w dziecko wrobią - wstałam i przeciągając się zeszłam na dół, gdzie siedział jakiś obcy facet z chłopakami i Eveline. - Dzień dobry - powiedziałam zdziwiona.
R - Dzień dobry - odpowiedział nie patrząc na mnie - No chłopcy gdzie ten Zayn za 3 godziny macie próbę.
J  - Aha manager - szepnęłam pod nosem i poszłam do kuchni po sok. Wróciłam do salonu gdzie siedzieli i opierając się o framugę piłam z butelki. Nagle do domu wpadła Susan.
S - Hej skarbie - cmoknęła mnie przelotnie w czoło - Eve już jest.
J - Yhym - powiedziałam ziewając.
S - A gdzie?
J - W salonie - powiedziałam a ona weszła się przywitać. Nagle stanęła jak zamurowana.
S - Wypieprzaj z mojego domu - powiedziała do mężczyzny który odwrócił się do niej przodem i posłał jej czarujący uśmiech.
R - Oh Susan jak miło cię widzieć - wstał i podszedł ją przytulić na co ciocia stała jak kłoda - Melisa też jest.
S - Powiedziałam coś.
E - Ciociu znasz go?
S - Niestety.
R - No tak pewnie mojego syna już też poznałaś znając ciebie i ten twój radar - powiedział i ponownie siadł na kanapie. - Ale z Mel z chęcią bym zagadał.
J - To się pan spóźnił - powiedziałam zła - Jak chce pan pogadać zapraszam pod ten adres - podałam mu karteczkę ze wskazówkami jak dojść do jej grobu - Mama nie żyje.
S - Jewel spokojnie idź na górę ochłonąć. Louis i ty Zayn - powiedziała do wchodzącego chłopaka - idźcie z nią.
Z - Sie robi pani Hunter - powiedział i wyprowadzili mnie z salonu.
J - To był nasz ojciec prawda - zapytałam się Louisa kiedy już byliśmy na górze.
Lou - Otóż to nie inaczej - powiedział kręcąc głową.
J- tępy chuj z niego i tyle.
Lou - Z grzeczności nie zaprzeczę - powiedział a my wybuchnęliśmy śmiechem.
J - Chcesz zobaczyć mamę? - zapytałam nagle.
Lou - A masz jej zdjęcia - zapytał z nadzieją.
J - Ooo tak - powiedziałam ze śmiechem i wyciągnęłam pudło z szafy pełne pamiątek i zdjęć. Zaczęliśmy je oglądać a ja opowiadałam historię z nim związaną. I tak minął nam dzień nawet nie wiem kiedy zasnęłam przytulona do chłopaków.

Przepraszam że krótki, ale weszłam dosłownie na 5 minut a teraz lecę malować paznokcie i szykować się powoli na bal bo do 16 zostało mało czasu. Papap.

3 komentarze :

  1. Zajebisty rozdział.♥
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Staruszko boski, ale masz rację - krótki. :P

    Życzę dobrej zabawy kocie :**

    Pierniczek :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział : )
    Życzę udanego balu : )
    Czekam na nn : )

    OdpowiedzUsuń